Strażnik jest oskarżony o przekroczenie uprawnień służbowych. Grozi mu za to kara do pięciu lat więzienia oraz wydalenie ze służby. W stanął przed sądem po kilku miesiącach od wydarzeń, ponieważ tyle czasu trwały badania biegłych psychiatrów. Ci uznali strażnika za w pełni poczytalnego w chwili popełenienia czynu.
Obrona i sam W. twierdzi tymczasem, że działał on w uniesieniu, ponieważ był szykanowany przez swoich przełożonych.
Ci z kolei podkreślają, że 18 kwietnia dokonano zapisu na taśmach wideo, na których uwieczniono całe zajście. Obrońcy są przekonani, że ich pokaz przed prokuraturą, która nagrań nie widziała, rzuciłby na całą sprawę nowe światło. Śledczy tymczasem na razie nie zamierzają powoływać nowych biegłych. Cała sprawa wówczas musiałaby zacząć się od początku.
Przypomnijmy, że w sądzie równolegle prowadzona jest inna sprawa dotycząca zgłoszenia przez Krzysztofa W. doniesienia o wykorzystywaniu służbowych stanowisk do prywatnych celów oraz kontakty pozasłużbowe z osadzonymi w areszcie śledczym.